Jaki jest Wasz typ? Kto dominuje na rodzimym rynku ebooków? Kto ustala na nim warunki? Chyba Wasza odpowiedź będzie nad wyrost optymistyczna. Chodzi o Chomikuj.pl
Przewagi Chomika
Tę kontrowersyjną tezę postawił ponad rok temu ekspert ds. rynku książki Krzysztof Gutowski w
branżowym piśmie „Biblioteka Analiz”. Argumentował on, że na każdym z możliwych pól serwis
gryzonia bije swoich legalnych konkurentów: jest wyżej pozycjonowany, posiada kilkanaście razy
bogatszy katalog, no i nie wymaga opłat. Szczególnie, jeśli my zdecydujemy się również udostępniać
nasze pliki innym.
Cena wciąż stanowi kluczowy argument dla czytelników ebooków – pojawia się on w czołówce
palących problemów w każdej ankiecie czy badaniu tego sektora. Mamy więc ogromną przepaść
między zbyt drogimi według oceny konsumentów ebookami a nielegalną alternatywą, która kusi nie
tylko ceną, lecz także większym wachlarzem możliwości.
Błędne koło
Dlatego wielu użytkowników serwisu odwraca kota ogonem i upatruje w tej patologicznej sytuacji...
winy wydawców. „Gdyby ebook x lub y był dostępny w legalnej wersji, na pewno bym go kupił! Jak
nie chcą zarobić, to ich problem”, albo „30 zł za ebooka? To chore! Jakby ebooki kosztowały po 10
zł, to bym kupował”. Wpadamy w błędne koło: im mniej pieniędzy jest w legalnym obiegu ebooków,
tym mniej chętnie inwestują w niego wydawcy, im mniej pieniędzy włożonych przez wydawców, tym
mniej atrakcyjna oferta, która przegrywa z Chomikuj. Albo jest odwrotnie: wszyscy wygrywają. Piraci
mają usprawiedliwienie dla swoich działań, podobnie jak... wydawcy.
Piractwo nie szkodzi rynkowi ebooków
Choć wielu analityków rynku ebooków przedstawia to w taki sposób, problemem ebooków w Polsce
nie jest nielegalna dystrybucja. Piraci – jak w każdej innej dziedzinie – nie pokrywają się w dużej
mierze z grupą odbiorców. Co to znaczy?
Dumna właścicielka chińskiej wariacji na temat torebki Channel nie jest klientką Channel. Nie
kupiłaby jej – cena oryginalnej torebki to dla niej absurd. Tak samo regularny użytkownik Chomika
nie kupiłby oryginalnej wersji ebooka. Gdyby nie było darmowego pliku, po prostu by sobie darował
i znalazł coś innego w interesującej go niszy cenowej. Autorzy i wydawcy wcale nie tracą z każdą
powstałą kopią: to tak, jakby ktoś zostawiał przypadkiem ich przeczytaną książkę na przystanku.
Może jakiś znudzony czytelnik się do niej przytuli?
Chomikuj nie jest wrogiem
Dlatego też to nie Chomikuj jest największym wrogiem rynku ebooków: on jest marginesem,
który nie zmienia realnego układu sił ani statystyk sprzedaży. Płomienne polemiki przeciw niemu
przypominają oburzenie Manueli Gretkowskiej, która czuła się okradana przez użytkowników
bibliotek (przecież czytają jej książkę nie płacąc za nią!) lub nostalgiczne tyrady Zbigniewa Hołdysa za
dawnymi, bezpiecznymi czasami bezinternecia i kojącego analogu.
Przeciwnie, Chomikuj jest na rękę wydawcom i księgarzom. Stało się wygodnym straszakiem, na
którego można zrzucić odpowiedzialność. Rzekome spustoszenia, jakie miałby szerzyć serwis,
usprawiedliwiają przecież brak inwestycji w sektor ebooków (i zaniedbanie go w stosunku do
papieru), niechęć do szukania nowych rozwiązań, narzucanie wysokich cen. Można powiedzieć
klientom: „Odczepcie się od nas, to Wasza wina! To Wy wolicie ściągać nielegalne z Chomika, więc jak
tak to my nie będziemy się w to bawić!”.
Tak więc piraci i wydawcy mogą w poczuciu słuszności robić to, co robili. Nie wprowadzać żadnych
zmian. Najgorzej mają ci, którzy chcą po prostu czytać legalne ebooki, wspierać rodzimych
wydawców i autorów. Ich słuszne głosy, wołające o potrzebne zmiany, giną w tłoku przepychanki o
zupełnie fałszywy, fasadowy problem.